Archiwum listopad 2004


Aby tradycji stało się zadość...
Autor: naamah
30 listopada 2004, 18:57
Nobody loves you when you are old and hot
Autor: naamah
26 listopada 2004, 00:50
Niemalże wszystko jest na "po napisaniu pracy". Koncert - po napisaniu. Artykuł - po napisaniu. Urlop - po napisaniu. I tak prawie ze wszystkim. Dobrze, że przynajmniej blogowych notek nie odkładam na "po napisaniu", bo następny wpis dodałabym gdzieś w okolicach marca. O ile dodałabym w ogóle, bo nie przypuszczam, by taka blogowa abstynencja dobrze mi zrobiła. Najpewniej skończyłabym gdzieś w odosobnieniu, odziana w gustowny kaftanik bezpieczeństwa. To chyba uzależnienie. Póki net nas nie rozłączy, prawda?
"Tam" i "tu". Ciąg dalszy, bo przecież zbyt łatwo nie może być. Decyzja podjęta, zostaje tylko obrona własnego stanowiska. Stawiam sprawę jasno - nie wyjadę. Nie teraz. Nie kiedy musze się bronić (jeszcze tylko kilka miesięcy... a może aż kilka), a na dodatek mam całkiem niezłą pracę i widoki na inną, może według większości mniej atrakcyjną, ale za to taką poniekąd w moim zawodzie. Przez ostatnie kilka lat dążyłam do tego i teraz, kiedy wreszcie jest w zasięgu ręki, mam zrezygnować?
Solei całkiem niedawno napisała u siebie: "Kobieta kocha całą sobą i siebie w zupełności oddaje. Mężczyzna kocha tylko tą częścią siebie przeznaczoną do kochania. Resztę pozostawia dla siebie i tysiąca innych obowiązków". Prawda? Nieprawda? Jak bardzo "męska" jest moja miłość?
Może powinnam mieć wyrzuty sumienia: że nie daję z siebie dość dużo, że jestem egoistką, że nie poświęcam rzeczy ważnych "dla mnie" w imię rzeczy ważnych "dla nas". W końcu są sprawy ważne i ważniejsze...
Niestety, nie potrafię działać wbrew sobie. I nie chcę. Czy to znaczy, że mi nie zależy?
Za dużo pytań. Niewiele odpowiedzi. Nikt nie da mi gotowej recepty na życie, nikt nie powie, co i jak zrobić, by było dobrze. Nikt nie udzieli mi rady jak postąpić tak, by wszyscy byli zadowoleni. To niemożliwe, niestety.
Przez myśl by mi nie przeszło, że ktoś będzie ode mnie tego wymagał. Zwłaszcza ktoś tak ważny dla mnie.
Swoją drogą, jakże ta formuła: "przez myśl mi nie przeszło", niby opisująca niezmierne unikatowości, jest nagminna. "Przez myśl mi nie przeszło", że wyjadę, spotkam, zostanę, znajdę, będę, wpadnę, dojdę. Co tu się dziwić - całe nasze życie, jakiekolwiek ono było, nigdy nam w końcu "przez myśl nie przeszło".
...
Autor: naamah
18 listopada 2004, 18:22
Ja muszę sobie odpowiedzieć wprost, na czym polega mój problem. Dlaczego mnie coś boli, skoro boleć nie powinno? Dlaczego Ci o tym mówię i zakłócam Twój spokój, skoro i tak wiem, że chciałabym dla Ciebie wszystkiego, co najlepsze? Dlaczego to, co najlepsze dla Ciebie, nie jest najlepsze dla mnie? Jak sobie mam z tym poradzić? Jak się zachowywać, by Ciebie nie ranić, by siebie nie ranić i by to wszystko, co stało się naszym udziałem, miało ręce i nogi, i sens i barwę?
(...)
Dobrze. Dosyć marudzenia. Muszę myśleć pozytywnie. Zasługuję przecież na dobro, które jest wokół mnie, więc powinnam je dostrzec. Co będzie teraz dla mnie dobre? Najpierw kąpiel w bardzo ciepłej wodzie. Lubię ciepłą wodę. Zmywa to, czego chcę się pozbyć. To takie magiczne myślenie, ale czasami skutkuje. Dużo piany, ostra gąbka. Potem głośna muzyka przez słuchawki. Jeszcze pomyślę, co to by miało być tym razem. A potem już tylko spać. Spać, spać - nic więcej... „Któż bowiem zechciałby znosić drwiny i chłosty epoki, ból wzgardzonej miłości, bezczelność urzędów, łamanie prawa i upokorzenia, których miernota nie szczędzi zasługom, jeśli sam mógłby zamknąć ów rachunek kawałkiem”... No, nie! Ależ w patetyczny styl wpadłam i zgodnie z nim cytat sobie przypomniałam. Widać nie jest ze mną jeszcze tak najgorzej, skoro myślę literaturą.
(Marta Fox)
Idzie na burzę idzie na deszcz
Autor: naamah
13 listopada 2004, 21:27
Między "tu" a "tam". "Tu" to gwarantowana stabilizacja, "tam" to niepewność i jedna wielka niewiadoma. Spokój kontra całkowite szaleństwo. Wzloty i upadki w obu przypadkach gwarantowane, nie trzeba dopłacać, ta opcja w standardzie.
"Tu" (jak sama nazwa wskazuje) jest na miejscu, niemalże na wyciągnięcie ręki. Ale przy ogromie zalet ma jedną najważniejszą wadę - nie jest "tam". A "tam" nie jest "tu". To przecież takie oczywiste.
Nie można być "tu" będąc jednocześnie "tam", tak jak nie można być "tam" będąc "tu". Po prostu się nie da. I dobrze. Tak jest po prostu fair w stosunku do obu stron.
I po co to wszystko? Przecież decyzja już od dawna podjęta... ale nie byłabym sobą, gdybym wciąż nie poddawała tego w wątpliwość, nie rozważała z każdej strony i nie miała setek dylematów związanych ze swoim wyborem. Bo i tak źle i tak niedobrze.
Osiołkowi w żłoby dano? Wszak i to kusi i to nęci...
Rzeczywiście, wyjątkowa oślica ze mnie.
Między "tu" a "tam", między "tak" a "nie". To miało być bardzo proste. A jest trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
A tak poza tym mam dość Kulczyka.