Archiwum maj 2005


Z cyklu ogłoszenia drobne
Autor: naamah
27 maja 2005, 11:51
Czas wolny kupię. Każdą ilość, najlepiej od zaraz. Tylko poważne oferty.
Jestem okrężnicą Jacka. Dostanę raka...
Autor: naamah
18 maja 2005, 18:19
Do zapamiętania: na troskliwe pytanie szefowej w stylu: "wyglądasz strasznie, czy coś się stało? Może chcesz pójść do domu?" pod żadnym pozorem nie odpowiadać: "nie, nic, po prostu "Fight Club" skończył się nad ranem i nie zdążyłam się położyć" - bo i tak w to nie uwierzy. Co więcej, niezastosowanie się do powyższego skutkuje wręczeniem sterty papierzysk pod tytułem "na wczoraj". W rezultacie od trzech dni wracam do domu z torbą wyładowaną papierem do granic możliwości - a łudziłam się, że etap prac domowych mam już za sobą.
Dla odmiany kolega z pracy (z obleśnym uśmiechem i wzrokiem zawieszonym na wysokości mojego biustu) zasugerował, że powinnam ograniczyć nocne stosunki seksualne, bo wyraźnie mi nie służą, skoro się nie wysypiam. Oczywiście zignorowałam jego błyskotliwą uwagę, bo nie mam w zwyczaju omawiania szczegółów mojego życia erotycznego w obecności osób postronnych.
Najwidoczniej zarwanie nocy z powodu tak prozaicznego, jak chęć obejrzenia po raz kolejny bardzo dobrego filmu, nie mieści się im w przepracowanych główkach. Co ja tam jeszcze w ogóle robię?
...
Autor: naamah
05 maja 2005, 17:21
Człowiek, żeby mógł przejść przez życie jakoś możliwie i nie dać się innym poharatać, musi ciągle podpierać się i pocieszać różnymi mądrymi aforyzmami dającymi mu możliwość przeżycia każdego napotkanego świństwa i ścierstwa. Po przeczytaniu mądrości podnosi pokrzepiony głowę, bo utożsamia się z lepszą częścią zdania. A to wszystko nieprawda. Jest odarty ze skóry i krwawi, a przyjemne życie ma ten, co krzywdzi, żyje z hańbą za pan brat, cnotę i uczciwość mając w głębokiej pogardzie. (Zofia Kucówna)
Vivre
Autor: naamah
02 maja 2005, 22:44
Ironia losu bądź złośliwość rzeczy martwych - jak zwał, tak zwał. Niemniej jednak, kiedy przygotowywałam się do wielkiego powrotu na łono blogowiska mój domowy komputer postanowił złośliwie paść. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ wszystko wskazywało na spalony zasilacz, a to jak wiadomo nic poważnego - wymiana trwająca kilka minut i po krzyku. Ale nie, to by było za proste. Zasilacz i owszem, spalił się, ale nie sam – przy okazji uszkodził (podobno nieodwracalnie) twardy dysk. A że komputer bez dysku jest kompletnie bezużyteczną kupą złomu (w sumie nawet z dyskiem jest kupą złomu - tyle, że wtedy czasem się przydaje) - należało ten dysk zakupić i zamontować. Podczas przeglądania wnętrzności tej piekielnej maszyny okazało się (rzecz jasna dopiero po zdmuchnięciu ton kurzu zalegających w środku), że komponenty są już mocno przestarzałe... a że nie są jak wino, wypadałoby je wymienić, by zapobiec kolejnym awariom. Wymieniliśmy więc. Efekty? Żadnej widocznej gołym okiem poprawy (nie wspominam o tym drobniutkim szczególe, że przed wymianą dysku komputer w ogóle się nie włączał), za to budżet domowy na najbliższy miesiąc przekroczony o kilkaset zł (do końca maja będziemy zalegać z rachunkami i jeść wyłącznie chleb z masłem), a co gorsza wiele GB "wszystkiego" poszło z przysłowiowym dymem (w związku z czym jestem w żałobie). Ale oto jestem i już nigdzie się nie wybieram. Po odkurzeniu wnętrza komputera przyszedł czas na odkurzenie bLoGaSkA. Tym razem skuteczne.
---
Przy okazji gorąca prośba do tych, którzy mają mnie na liście kontaktów (
gg: 2516588) - podrzućcie mi jakoś swoje numery gadu-gadu, bo oczywiście wszystkie straciłam wraz z pozostałymi danymi znajdującymi się na dysku.