Archiwum czerwiec 2003, strona 3


Na chwilkę...
Autor: naamah
13 czerwca 2003, 19:50
Znów nie mam czasu na nic, a już na pewno nie na bloga. Dla takiego nałogowca jak ja to przekleństwo. A przecież chyba powinnam się przyzwyczajać – jeżeli wszystko wypali (a powoli nabiera to coraz realniejszych kształtów), będę raczej pozbawiona stałego dostępu do netu. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze mogę w pełni oddawać się swojemu uzależnieniu.
Z wieści uczelnianych: kolejne dwa do przodu. Zaczynam się czuć jak maszynka do zakuwania – na razie leci czysta teoria, bez zastosowania w praktyce – metoda „zakuć, zdać, zapić, zapomnieć” sprawdza się znakomicie. Przyzwyczaiłam się już, że pewna (znaczna ;)) część „niezbędnych” informacji naukowych jest zupełnie nieprzydatna.
Oczekiwanie
Autor: naamah
11 czerwca 2003, 14:09
„Środek nocy, a Ciebie znów nie ma w moim łóżku... Każdego wieczoru marzę, aby móc usnąć obok Ciebie, a rano obudzić Cię pocałunkiem (...) Nie potrafię już nawet zasypiać bez Ciebie.” (by "że jesteś")
Znów ktoś ujął moje myśli w słowa… ja rzadko to potrafię zrobić tak trafnie, chociaż przecież to są też moje myśli.
Czekam. Znów czekam, a godziny dłużą się w nieskończoność. Ale już niedługo, jeszcze tylko 3 godziny. I będzie. Cała doba dla nas... tak niewiele, a przecież to tak dużo. W tej sytuacji nawet kilka minut ma ogromne znaczenie... to może wydawać się dziwne, ale tak jest w istocie. Na kilka chwil zapomina się o tęsknocie, nie myśli o jutrze, nie zauważa upływu czasu (i to jest chyba najgorsze... bo wydaje się, że minęło tylko kilkanaście minut, a już czas się rozstać...) – tylko jedno uczucie, szczęście. Miłość.
Dziś wieczorem nie będę musiała potrafić zasypiać bez niego.
Lakonicznie
Autor: naamah
08 czerwca 2003, 20:25
Tak oto zgodnie z oczekiwaniami spełniłam swój obywatelski obowiązek. Ale przez to wcale nie czuję się bardziej (tudzież mniej) „europejsko”.
Przedpółnocnie
Autor: naamah
07 czerwca 2003, 23:49

Jak każdy względnie normalny (to zależy, co rozumie się pod pojęciem „normalności" i czy w ogóle można o tym mówić w moim przypadku ) osobnik miewam dni lepsze i gorsze. Dzisiejszy, a właściwie już prawie wczorajszy można zaliczyć do tych lepszych. Na referendum się nie wybrałam, mimo wyraźnych sugestii mojej mamusi - może jutro, może nie - w zależności od tego, jaki będę miała humor. A że dzień jutrzejszy zapowiada się niewesoło... zresztą jeszcze się zobaczy. Nie raczyłam też zajrzeć do notatek, ponieważ postanowiłam, że ten weekend spędzę bez stresu pod tytułem „nic nie umiesz, nie zdążysz” (w domyśle: „gdybyś zaczęła się wcześniej przygotowywać, zdążyłabyś ze wszystkim... ale ty jak zawsze wszystko na ostatnią chwilę”). W związku z tym czuje się nadzwyczaj dobrze i nie w głowie mi jakieś pseudoproblemy i marudzenie.
Aktualnie oglądam banalny film o wampirach w celu odprężenia się przed pójściem do łóżka i wywołania miłych snów. Zły sposób? Ale skuteczny, naprawdę polecam. Działa niezawodnie.
A w ogóle to zakochałam się :) Blogowo rzecz jasna – wszem i wobec oświadczam, że
Moffat jest naprawdę godny uwagi.
Teraz natomiast - wzorem Snoopy'ego: "sens życia polega na tym, żeby iść spać i mieć nadzieję na lepsze jutro" - więc dobranoc.