Archiwum 23 lutego 2004


Wiedzieć, że wiemy, co wiemy i że nie...
Autor: naamah
23 lutego 2004, 19:19
No to powróciliśmy do trybu zwanego uczelnianym. W zasadzie nic nowego. Kolejna koleżanka okazała się być w stanie błogosławionym i z tego powodu zrezygnuje nie tylko ze stanu panieńskiego, ale też na jakiś czas z nauki. Do tego już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Warszawska sława polskiej pedagogiki zamierza poświęcić swój cenny czas, by zaszczepić w naszych młodzieńczych serduszkach miłość do bliźnich. Niepotrzebna fatyga drogi panie. Nawet za benzynę się nie zwróci.
W ramach walki o średnią (no tak, teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że to jednak się liczy... cóż, lepiej późno niż wcale) złożyłam szereg postanowień nowosemestralnych, których jednak nie wymienię, gdyż to zobowiązałoby mnie do ich przestrzegania - a tego byśmy przecież nie chcieli.
Czyli jest tak, jak lubię - dobra organizacja, ambitny plan i ani chwili wytchnienia, podczas której można byłoby zacząć... nie, nie zacznę. Nie wolno mi. Leczenie ran to powolny proces. Zwłaszcza, kiedy trzeba sobie z tym poradzić praktycznie bez niczyjej pomocy. Ale może to i lepiej.