Archiwum listopad 2003, strona 1


Something rotten
Autor: naamah
24 listopada 2003, 21:20
Jak przewidywałam, nie zadzwoniłam. Za to poprosiłam mojego brata, by złożył życzenia również w moim imieniu. Jemu to nie przychodzi z takim trudem. Jest ode mnie trochę młodszy, więc siłą rzeczy niewiele pamięta z tamtych czasów. To nawet lepiej.
Czasem staram się go usprawiedliwiać. Czasem wmawiam sobie, że w gruncie rzeczy wcale nie potrzebuję kontaktu z nim. A przecież to nieprawda.
Moja mamuśka twierdzi, że to dlatego zawsze wybierałam starszych od siebie facetów – podświadomie szukałam kogoś, kto po części mógłby zastąpić mi ojca. Ale nie zgadzam się z tym, przynajmniej nie w całości. Choć może to tak wyglądać - z tym wiekiem zawsze tak było, również S. jest ode mnie o kilka lat starszy – ale nie szukam w nim ojca. To działa zupełnie na innej zasadzie (z drugiej strony czy w takim przypadku można mówić o jakichkolwiek zasadach?). To po prostu nie jest tak. Bo rodzica nie da się zastąpić. Nie da się go też znienawidzić, chociaż może czasem bym chciała (brzmi to okropnie, wiem... ale nic na to nie poradzę). A tak tylko czuję do niego żal, wciąż jeszcze. Że zostawił mamę, mnie, mojego brata... że zupełnie inaczej ułożył sobie życie. Że na kilka lat praktycznie zupełnie o nas zapomniał. Żal o wiele innych rzeczy.
A zresztą po co ja to wszystko wypisuję? Ok, nie mówię o tym. Nie chcę. Chociaż nie, kogo ja oszukuję – samą siebie? Przecież chcę. Ale nie mogę. W tym przypadku opuszcza mnie cała moja wewnętrzna siła. Zatem koniec w tym temacie. Na długo.
Z rzeczy przyjemniejszych: właśnie omówiłam szczegóły dotyczące jutrzejszego babskiego wieczoru z dwoma best kumpelami z uczelni. Gadanie o wszystkim i niczym zaprawione małą ilością "damskich" alkoholi - pod przykrywką planowania andrzejkowej imprezy dla dzieciaków. Mniam. S. już zapowiedział, że wyniesie się na ten czas z mieszkania. Biedactwo. 
A z moich notek bije nuda! Właśnie to zauważyłam. No trudno. Widocznie moje życie jest ostatnio monotonne i mało interesujące. I cholernie banalne. Co więcej - aktualnie mi z tym dobrze.
Pressure
Autor: naamah
23 listopada 2003, 19:46
Dałam się wrobić. W organizację imprezy andrzejkowej dla dzieciaków z podstawówki. Z tego co się orientuję to już niedługo. Ale mało czasu to chyba niekoniecznie musi znaczyć kompletna klapa, prawda? Zresztą, mój (niekiedy chorobliwy) perfekcjonizm nie pozwoli na zrobienie tak dennej imprezy. Chociaż z drugiej strony talentu organizatorskiego nie mam. Ale jakoś to będzie.
A jutro imieniny mojego ojca. Dzień szczególny również dla mnie - pewnie jak co oku będę zastanawiała się, czy zadzwonić z życzeniami, czy jednak nie. I jak co roku sobie daruję, a kilka zdawkowych słów w jego kierunku wygeneruję przy najbliższej okazji (przy odrobinie szczęścia zobaczę go za jakieś dwa miesiące - "normalnie" widuję go jeszcze rzadziej). No cóż, tak też bywa.
Bu
Autor: naamah
22 listopada 2003, 19:55
Zimno jest. Łóżko duże i puste. Buuuu...smutno mi. Chyba zacznę wzorem osła zawodzić żałośnie: "niech mnie ktoś przytuli".
W związku z tym zamierzam dziś marudzić. Bo w sumie co mam lepszego do roboty. Ale spokojnie, wysłuchiwanie/czytanie mojego marudzenia zostanie oszczędzone tym, którzy przez przypadek tu zawitają. Jestem masochistką, to prawda... ale przecież nie sadystką.
Upadłam na tyle nisko, by planować obejrzenie programu "Bar". Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to taka urocza telenowela? Jak ja lubię patrzeć na ludzi rozchwianych emocjonalnie (pewnie dlatego, że to cecha, która mnie z nimi łączy)! A poza tym nie zamierzam się uczyć. Najchętniej już nigdy, a przynajmniej tak długo, jak się da. I tyle.
Wishlist
Autor: naamah
21 listopada 2003, 20:06
Chciałabym mieć sesję za sobą (kolokwium? Dlaczego akurat dzisiaj?! No to zapowiada się niewesoło...). Chciałabym jakieś różowe tabletki na rozweselenie – bardzo by mi się dziś przydały. Chciałabym też mieć kota. Szarego, pręgowanego. Popularnego dachowca. I nikt nie musi mi przypominać jak skończyła się moja ostatnia przygoda z kotem... ale chcieć przecież mogę.
(In the caves all cats are grey... Rozwala mnie.)
I doszłam do wniosku, że humor poprawić mógłby mi tylko ten grający świąteczną melodyjkę kubek z hipermarketu... hm. To może przypomnę, że za nieco ponad dwa tygodnie mam urodziny i lista życzeń jeszcze nie została zamknięta. Ale to oczywiście żadna sugestia.
(ale jeżeli już ktoś byłby tak łaskawy, to prosiłabym jeszcze o komplet filiżanek, najlepiej granatowych. I kilka fajnych płytek – szczegółowa lista dostępna na życzenie ewentualnego darczyńcy. Dziękuję.)