Archiwum maj 2003, strona 2


Takie tam
Autor: naamah
16 maja 2003, 23:38
Dzień bardziej niż przeciętny. Po prostu nudny. Kilka spraw, które należało załatwić, tysiące myśli "na temat" (nie ma czasu na rozpamiętywanie).
Nareszcie wieczór, nareszcie upragniony spokój. Nie rozumiem, dlaczego tak mnie to męczyło, skoro praktycznie nic się nie działo – to co zwykle. Chyba to codzienność mnie męczy. Ale nie chcę o tym wciąż myśleć, tymczasowo wystarczy.
Z spraw bardziej przyziemnych: trzeba zacząć się uczyć. W końcu. Zaliczenia, które wolałabym mieć za sobą od razu i te, które mogę troszeczkę poczekać, bo nic się nie stanie, kiedy zaliczę w późniejszym terminie. Jakoś to będzie. Przecież jeszcze cały długi miesiąc ;)
W końcu na dobre poczułam wiosnę. Oczywiście za sprawą kwiatów w moim pokoju. Tuż przy monitorze stoi bukiet bzu. Ciężki, bogaty, o tej porze bardzo delikatnie pachnący... od sąsiada, całkiem bez okazji. A raczej „przy okazji”. Miły gest. W wysokim wazonie trzy tulipany, ascetycznie, wyniośle, surowo. Dokładnie tak, jak lubię.
Paradoksalnie, monotonne dni, kiedy nic się nie dzieje są bardziej męczące niż te "zabiegane". To tłumaczy fakt, że najchętniej poszłabym już do łóżka. Idę więc. Obejrzę sobie animowanego Matrixa, potem może zerknę na Clooney'a, by w końcu - mam nadzieję - zasnąć bez żadnych komplikacji. Dobranoc.
Skrótowo
Autor: naamah
13 maja 2003, 03:39

Czy ktoś to robi specjalnie? Zawsze blogi.com padają akurat w momencie, kiedy mam najwięcej do napisania. Zastanawiające.
Ważniejsze wydarzenia w telegraficznym skrócie:
10.05. Krótka rozmowa telefoniczna, „tęsknię” przeplatane z „chciałbym Cię zobaczyć”. I szybka decyzja – „przyjeżdżam, na ten jeden dzień”. Wskakuje do pociągu kilkanaście minut po 14, przyjeżdża z małym opóźnieniem po 23. Jestem, czekam. Nareszcie. „Jesteś wariatem”. „Wiem” – on z udawaną powagą i tymi przekornymi, radosnymi iskierkami w zielonych oczach. Kocham i jest mi dobrze. Dobrze, bo mam go obok. I w tej chwili nie myślę o niczym innym.

12.05.
Zapakowałam go do pociągu praktycznie przed chwilą, nieco po godzinie 20. Czuję pustkę, jak zawsze w tym momencie. Trzymam się jednak – będzie dobrze, bo musi być.
Młody zdał maturę na 4 i 5, Młoda na dwie czwórki. Oblewamy to dopiero po ustnych, które – mamy przynajmniej taką nadzieję – pójdą im przynajmniej tak samo dobrze. A ja w dalszym ciągu pozostaję pod wrażeniem obejrzanego niedawno filmu. Po prostu mistrzostwo, absolutnie doskonały.
Pora na podsumowanie. Moje wnioski: więc, nienawiść to ciężar. Życie jest zbyt krótkie, by się wkurzać cały czas. Po prostu nie warto. Derek mówił, że zawsze dobrze jest kończyć wypracowanie jakąś myślą. Mówił, że jeśli ktoś już coś powiedział... a nie umiesz wyrazić tego lepiej... to posłuż się tą myślą i wyraź ją swoimi słowami. Więc wybrałem gościa, mam nadzieję, że wam się spodoba: "Nie jesteśmy wrogami, ale przyjaciółmi. Nie powinniśmy być wrogami. I choć czasem chcemy tego bardzo... nie możemy dawać ponosić się emocjom. Mistyczne akordy pamięci... zabrzmią ponownie, gdy przywołają je wspomnienia... z pewnością nadejdą... lepsze czasy dla nas wszystkich."
Dopisane 03:39. Źle, źle, źle. Wróć... Tęsknię bardzo. I walczę z tym, jakby wbrew sobie, trochę na przekór... to nic nie daje. Nie moge nawet zasnąć. Reakcja przewidywana - i zarazem najgorsza z możliwych.

Notkę usunęłam i trochę zmodyfikowałam, ale komentarze zachowam - lubię.
2003-05-12 22:55 ja tak naprawde wkurzam się tylko w ekstremalnych sytuacjach,az sam sie sobie czasem dziwie:) by poTOOLny
2003-05-12 23:49 ja też miałam tyle do pisania ;o) echhh... by women

Czasem...
Autor: naamah
09 maja 2003, 02:18

... rano otwierasz oczy, wstajesz i zaczynasz swój dzień. (jednak przed oderwaniem głowy od poduszki zadajesz sobie pytanie "Po co ?"; "Jaki jest tego cel ?" Nie potrafisz na to odpowiedzieć, kiedyś być może było inaczej, ale to było dawno i teraz już nie pamiętasz
... w ciągu dnia wykonujesz szereg różnych czynności, jedne z chęcią, inne z przymusu. Rozmawiasz z innymi ludźmi na różne tematy.
... mówisz, że wszystko jest w porządku, że nigdy nie było lepiej. Mówiąc to uśmiechasz się. (bardzo dobrze wiesz, że to tylko udawanie)
... na ulicy spotykasz znajomego, rozmawiacie przez chwilę po czym każdy z Was idzie w swoją stronę.
... wieczorem kładziesz się spać, przytulasz głowę do poduszki i myślisz. O czym?
O tym jak chciałbyś/chciałabyś, aby było i o tym, jak jest naprawdę.

Powrocik? ;)
Autor: naamah
08 maja 2003, 12:42
W ten jakże piękny, majowy poranek, przeciągając się leniwie postanowiłam w końcu odpalić stronę z własnym blogiem. Nie to, że się stęskniłam – bo za moim nie. Poczułam jednak jakąś nieodpartą chęć sprawdzić, co na blogach słychać. I jestem.
Przez te kilka dni nic się nie zmieniło. Życie wciąż monotonne, otoczenie wciąż nudne, ja podobnie. Ale ogólnie jest fajnie :) Podoba mi się. Lubię ten stan i chciałabym, by trwał jak najdłużej. Ale oczywiście nie może być za różowo, bo zaraz - nie wiadomo skąd - zwykle pojawiają się czarne chmury i natrętne myśli nie dają spokoju. Staram się zatem zachować powściągliwość wobec tego, co mi los przynosi i nie wykazywać niezdrowego entuzjazmu - jak wiadomo, ten los jest przekorny i jeśli będę się za bardzo cieszyć, szybko pozbawi mnie czynników "radościogennych" ;) Ale nie jest źle.
Matury minęły chyba w porządku... siedziałyśmy wspólnie z kumpelą i drukowałyśmy przez pół nocy ściągi na rzekome „pewniaki” dla niej (oczywiście nie muszę dodawać, że nic się nie sprawdziło? ;)) Ale jakoś wybrnęła – i mam nadzieję, że wszyscy znajomi maturzyści wybrnęli i pozdawali maturę śpiewająco (co prawda potem już nie jest to do niczego potrzebne, bo nikt w późniejszym życiu nie pyta: „a co miałeś na maturze z polskiego?”, ale skoro wypada ją zdać... to trzeba)
Linki zmienione, notka napisana – jestem z siebie dumna. To teraz soczek i na przegląd ulubionych blogów... marsz!
Ale wrócę, by napisać bardziej sensowną (o ile to w moim przypadku możliwe) notkę. Tak więc do zobaczenia.