Archiwum 26 grudnia 2002


Grrr...
Autor: naamah
26 grudnia 2002, 12:15

Nie napisałam tego wczoraj, bo byłam za bardzo zła. Nie, no może nie zła – wczoraj byłam raczej smutna, rozczarowana... wściekła jestem dzisiaj. Na tego jego pieprzonego pracodawcę. Jaki normalny człowiek każe ludziom pracować w święta? No dobra, praca ustalona z góry wcześniej, ok, nie ma sprawy – ale kto przy zdrowych zmysłach dzwoni w przeddzień i mówi: „słuchaj, jest robota, przyjedź jutro, to się dogadamy”. Tym sposobem i ja w dzień przed jego przyjazdem dowiedziałam się, że jednak przyjazdu nie będzie. No pięknie.
Rozumiem, praca. Rozumiem, szef. Rozumiem, zawsze to jakieś pieniądze. Zachowuję się jak egoistka, to też rozumiem. Ale jakoś trudno się powstrzymać od uczucia rozczarowania, kiedy z tym wszystkim wiązało się tyle planów, tyle nadziei...
Teraz przyjedzie na Sylwestra. Hm, to znaczy przyjedzie, jak mu znów roboty nie dowalą. Ech, przepraszam. Już nie będę. W sumie nawet mi przeszło. Zresztą, przecież usłyszałam takie ważne, kochane słowa: „Nie smuć się Kinguś, choćby na jeden dzień, ale będę. Musze być.”... A kiedy zapewnia, jak kocha, chociaż jest teraz tak daleko... to wraca chęć do wszystkiego.
Mam się nie smucić... to chyba będzie trochę trudne w realizacji, ale spróbujemy.