Das dunkle Land


Autor: naamah
18 stycznia 2005, 22:09
Małe rozstanie jednak dobrze robi związkowi. Nie sądziłam, ze kiedykolwiek to powiem (zważywszy na przeszłość, czyli długie miesiące w tzw. "związku na odległość" – swoją drogą nie polecam), ale jednak. Luby wyjechał poniekąd służbowo - na tydzień, wiele kilometrów stąd, poza granice naszego pięknego kraju. Na szczęście od czasu do czasu ma dostęp do netu, dzięki czemu prócz zwyczajowych smsów przysyła mi długaśne maile, pełne wyznań i czułych słów. Mam czasem wrażenie, że gdyby pisał na papierze, marginesy ozdabiałby serduszkami, gruchającymi gołąbkami i innymi tego typu. Ale to urocze w jego wykonaniu i każda wiadomość w folderze "Sebastian" rozczula mnie niesamowicie. Zapewne wkrótce rozpłynę się przy otwartym oknie outlooka.
I pewnie byłoby całkiem różowo-obłoczkowo i szampańsko-bąbelkowo (w sam raz na przesłodzonego bLoGaSkA), gdyby nie telefon o poranku. Zaspana zerknęłam na budzik stojący przy łóżku (siódma! kto śmiał?!), po czym podniosłam słuchawkę, w której rozległ się dziewczęcy, kokieteryjny głos pytający ze śmiechem: "dzień dobry, mówi Kasia Jakaśtam, czy zastałam może Sebastiana?". Oniemiałam. Mieszkamy ze sobą już od jakiegoś czasu (choć z przerwami), ale nigdy do tej pory nie wydzwaniały do niego nad ranem żadne chichoczące panienki. Pewnie zapomniałabym o tym incydencie po kilkunastu minutach, gdyby nie fakt, że: a. to był mój wolny dzień, b. to był mój wolny dzień i c. to był mój wolny dzień. Na dodatek pierwszy prawdziwie wolny od dłuższego czasu. Wpojone w dzieciństwie zasady dobrego wychowania nie pozwoliły mi wydrzeć się do słuchawki na pannę Kasię (którą chłodno poinformowałam, że nie, Sebastiana nie ma, będzie dopiero w sobotę i tak, oczywiście przekażę, że dzwoniła - przez chwile poczułam się jak sekretarka... z tego, co wiem faceci fantazjują na temat pokojówek, znowu nie udało mi się wczuć w odpowiednią rolę) - odreagowałam jednak wydzierając się na Lubego, prawdę mówiąc z byle powodu. Jestem podła, wiem. Ale swoją zazdrość trzymam na wodzy (do czasu). I być może niepotrzebnie, wszak odrobina zazdrości ponoć cementuje związek, podnosi temperaturę uczuć i zapobiega rutynie. Ale nic na to nie poradzę, że mu ufam. Co nie zmienia faktu, że drażnią mnie kręcące się koło niego kobiety, choćby były to tylko koleżanki z pracy z kilkuletnim stażem małżeńskim i potomstwem.
A tak poza tym cały wolny czas poświęcam mojej pracy magisterskiej, która ma na razie zaledwie dwa rozdziały, za to dopieszczone do granic możliwości. Jestem z siebie dumna. Dumna i blada.
moje-zycie-jest-cacy
23 stycznia 2005
Ja nie jestem zazdrosna;-) Ale kiedyś odpisałam kulturalnie na smsa pewnej pannie, która nie dawała spokoju mojemu facetowi:-) Jakoś się już nie odzywa:-)) Pozdrawiam:-)
23 stycznia 2005
O 7 rano to nie moja pora wstawania...chyba bym zabiła jak by mnie ktos obudził i to w wolny dzień...ehh...Pozdrawiam...:)
22 stycznia 2005
Zazdrość bardziej niszczy, niż cementuje. ale to moje zdanie.
Tulipanek
21 stycznia 2005
banal...nie ma milosci bez zazdrosci.swoja droga kim byla owa Kasia?
21 stycznia 2005
chichoczącym panienkom dzwoniącym o potwornie nieprzyzwoitych porach mówimy stanowcze NIE.
20 stycznia 2005
dumna naamah - bardzo dobrze bo i jest z czego :)
20 stycznia 2005
co do maili i zwiazku na odleglosc - mam wprawe:P a co do dzwoniacej Kasi - wrrrrrr!!!!!
20 stycznia 2005
może go obij jak wróci i wczuj się w rolę gorącej pielęgniarki?
20 stycznia 2005
no tak, z drugiej jednak strony, to miło dowiedzieć się o 7 rano, że jeszcze nam zależy na kimś.... bo takie sytuacje właśnie otwierają nam oczy...
POSTAL
20 stycznia 2005
Lineage, mowi ci to cos? Tak tylko glupio pytam....
19 stycznia 2005
o bez przesady:) jak kobiety na Twojego faceta lecą to się ciesz, bo jesteś właścicielką atrakcyjnego okazu:))
19 stycznia 2005
...ja tak z innej beczki naamah... znowu byłyśmy tam razem ... niewiarygodne ...
19 stycznia 2005
Dlatego u mnie w domu podłącza się telefon dopiero jak wszyscy wstaną.
Pocahontas
19 stycznia 2005
Gratuluję dumy, bo też to mam. Współczuję zazdrości, bo też to mam. I chociaż z Ukochanym się rozstaliśmy, to nadal jestem o niego zazdrosna ...
19 stycznia 2005
Hyyyy... :)!
19 stycznia 2005
wiesz,ja bym chyba zareagowała podobnie..:)
19 stycznia 2005
lepsze o 7:00 niż \"Aniu,obudz mnie o 5:30,bo zapomnialam budzika\" :) ale nie naleze do osob,ktore do snu nie potrafia wrocic,wiec sie nie zmartwilam a mialam radoche,ze jeszcze mi do wstawania tyle czasu zostalo:) i nie narzekaj tylko ciesz sie,ze Ci jeszcze kawy nie kazala podac:P i spac juz! zazdrosniku
18 stycznia 2005
Nie zdzierżyłabym i pewnie luby musiałby się słono tłumaczyć ; Jeśli dwa rozdziały z trzech to brawa! W moim przypadku dwa z ośmiu, więc... cóż ;-)
18 stycznia 2005
Swoją drogą, czy owa Kasia nie zna zasad dobrego wychowania? 7.00 rano to jeszcze noc! Poczekałaby do 10.00... Bezczelna. :D
winiet
18 stycznia 2005
Za dzwonienie o 7 rano to bym ubil. A odnosnie mejli to fajna rzecz. Jak mam cos do wylania z siebie to czasem korzystam z tego sposobu. Mozna byc precyzyjnym i przesadnie romantycznym. :D

Dodaj komentarz